
Ostatnio wydłubałem z płytek CDAction kolejny hicior, tak zwany Battle Isle 4: Andosia War.
Typowa strategia turowa z 2000 roku, ostatnia część sagi zaczętej chyba w 93 roku jak mniemam. Inne znane tytuły tej sagi to może Incubation. Mimo to czwóreczka była pierwsza 3D strategią turową z serii Battle Isle ( nie licząc Incubation który raczej miał inny system rozgrywki). Co mnie zdziwiło że gra została zapomniana i zakopana, a gra ma niesamowita grafikę jak na 10 lat wstecz. Możemy podziwiać zmiany pogody, piękne efekty świetlne słońca, migające wybuchy, podziwiać szczegółową grafikę na tyle, że nawet zwykły żołdak wygląda iście szczegółowiej niż np w nie jednej strategii typu C&C jak np Generals. Gra także ma świetną polonizację, aktorzy mogli improwizować gdyż curscenki są wykonane na zasadzie ruchomego komiksu ale bez dymków, co sprawia że mimo lat nadal to wygląda świetnie i kolorowo. Gra zabiera nas znów na planetę Chromos, gdzie znów rozpoczęła się wojna. Generał Bratt staje w szramki z Raichel Ratherford (podobno z poprzednich części staży znajomi, a akcja dzieje się jakieś kilkanaście lat po ostatniej części). Sekta Dzieci Haris wykożystują Andozje by żyć wiecznie i młodo oraz zająć Chromos pod wodzą Raichel. Mamy dwie kampanie i (ło ja pierd..e) multum godzin rozgrywki. Dawno nie grałem w tak długie misje, które poświęcają z naszego życia przynajmniej 1 dzień (czyli kilka godzin roboczych w dniu) na przejście jednej misji. Strony konfliktu nie różnią się niczym specjalnym wśród jednostek, prócz symboliki. Wszystkie jednostki dla każdej nacji są identyczne znaczy że czołg typu Sep występuje i tu i tu. Nie zmienia to faktu że gra jest niesamowicie grywalna.

